Najpierw się śmiejemy, potem narzekamy, a na końcu i tak kupujemy. Ceny ustalane przez producentów przekraczają nieśmiało kolejne granice i nic nie wskazuje na to, że ten trend coś w najbliższej przyszłości zatrzyma. Czy sprzęt, którego używamy rok - dwa rzeczywiście jest tyle wart?

Redakcja CNET przedstawił dzisiaj analizę, z której jasno możemy wyczytać: od 2016 roku większość flagowców zdrożała, a tendencja się utrzyma. I faktycznie, kiedy zerkniemy na poniższą tabelę, to trudno nie zauważyć, że producenci, jak jeden mąż, stopniowo przyzwyczajają nas do płacenia co roku kilkadziesiąt - kilkaset złotych więcej za najnowszy produkt. Skupiając się na procentowym wzroście ceny, najskuteczniejszy okazał się OnePlus, którego telefony podrożały od 2016 roku o ponad 30%.

Granicę absurdu oczywiście wyznaczyło Apple, wyceniając swój produkt dekady na $999 dolarów w wersji podstawowej. Nieśmiało do tej ceny zbliżał się też Samsung Galaxy Note8 życząc sobie za telefon z rysikiem na minimum $930.

Nawet ceny regularnych modeli iPhone’a wzrosły. Model 4,7-calowy podrożał w zeszłym roku o $50, a wersja z Plusem o $30. To chyba najbardziej niedorzeczna zmiana, bo różnice między serią 7 i 8 są wręcz kosmetyczne.

Częściowo wzrost tych cen jest uzasadniony. Od nowych urządzeń wymagamy coraz więcej, a zmiany materiałów, z których sprzęt jest produkowany również odbijają się na cenie. Nie bez znaczenia pozostaje popularyzacja technologii OLED, wprowadzenie wodoodporności, stereofonicznych głośników, 2 lub 3 obiektywowych aparatów, cewek ładowania bezprzewodowego i szybkich ładowarek. To wszystko znalazło swoje odbicie w pieniądzach, których oczekują od nas sprzedawcy.

Mimo, że obecne ceny wciąż są tematem trudnym, to nowe granice zbliżają się do nas coraz szybciej. Sierpień i wrzesień są czasem, kiedy prezentują się dwie wyjątkowo drogie serie. Już za trzy dni poznamy Samsunga Galaxy Note9, którego podstawowa cena prawdopodobnie nie ulegnie zmianie. We wrześniu oczekiwać będziemy nowych iPhone’ów. Większa wersja iPhone’a X może kosztować nawet $1.200 z podstawowym dyskiem, a przypominając sobie, że gdzieś na horyzoncie rysuje się perspektywa wprowadzenia na rynek urządzeń ze składanym ekranem sprawia, że musimy chyba zdać sobie sprawę, że jedna karta kredytowa to mało… albo szukać alternatyw. Na nasze szczęście rynek tańszych modeli prężnie się rozwija i w telefonach za ok. 1500 - 2000 złotych coraz trudniej doszukać się wyraźnych braków względem urządzeń dwa razy droższych. Rękę w stronę liczących się z własnymi pieniędzmi wyciągnie też prawdopodobnie samo Apple, prezentując w tym roku budżetową wersję iPhone X.

Źródło: CNET